חיפוש
Zamknij pole wyszukiwania

Program 5 dni w Barcelonie

Zwycięskie połączenie plaż, mórz, zielonych gór, zjawisk przyrodniczych, tętniącego życiem miasta architektury, znakomitych restauracji i wyjątkowych miejsc. Atmosfera jest młoda, żywa i zabawna. Nic dziwnego, że jest to miasto, do którego wraca się raz po raz. 

Ale nie wiedziałem tego wszystkiego, kiedy rezerwowaliśmy loty do Barcelony. Właściwie pokłóciłem się z synem.
Ale to była jego podróż na Bar Micwę. I jest fanem „ekstremalnych” od dzieciństwa. Dlatego szukaliśmy najwyższej kolejki górskiej w Europie i znaleźliśmy ją w miasteczku niedaleko Barcelony: Siallo. Nazwa pociągu: w parku o nazwie: Aventura. Kiedy weszliśmy na stronę i zobaczyliśmy różnorodność obiektów, zapadła ostateczna decyzja: pojedziemy do Barcelony i spędzimy jeden dzień od początku do końca w parku „Extreme”. 

Trasa w Barcelonie - 5 dniowa wycieczka do Katalonii

Pierwszy dzień - Monzhvik i kolejka linowa na plażę

Już kiedy schodziliśmy na ląd było wrażenie, że jeśli niebo istnieje, to będzie wyglądało tak. Tajemnicze, pełne światła i cieni morze i niebo biały piasek na wiele kilometrów, a zielone lasy pokrywają góry dookoła. Są miasta, które po wędrówce odkrywa się ich piękno. A są miasta, które od razu widzą, że to naturalne piękno. Barcelona nie potrzebuje architektury Gaudiego i Dalego jako ozdoby dla swojej urody, ale jak biżuteria u pięknej kobiety – dodają jej wdzięku i zainteresowania. 

Hotel znajdował się w odległości krótkiego spaceru od centrum handlowego Arena, co oznacza, że ​​był także blisko weneckich kolumn, pałacu Monzvík i muzycznych magicznych fontann. Monaswik Montjuic, tak właściwie nazywa się góra: „Góra Żydów”. Podobno był tam cmentarz żydowski. Zaczęliśmy więc od wycieczki do Areny. Okrągłe centrum handlowe było jeszcze kilka lat temu areną prawdziwych walk byków. Do czasu, gdy Katalonia, czyli region kraju, którego stolicą jest Barcelona, ​​zdelegalizowała ten sport ze względu na okrucieństwo wobec byków. Teraz „Arena” pełna jest restauracji i sklepów, a także sali teatralno-kinowej. Zamiast matadora w obcisłych spodniach możesz kupić spodnie w promocyjnej cenie. Kupiliśmy czerwoną koszulkę z nadrukiem byka. O ironio. Przeszliśmy przez ulicę do małej włoskiej restauracji i odkryliśmy najsmaczniejszą pizzę i makaron, jakie kiedykolwiek jedliśmy. Więc zdobądź rekomendację. Po obiedzie poszliśmy do Pałacu Monzoic i podziwialiśmy jego piękno. Dawny pałac służy obecnie jako galeria sztuki Narodowe Muzeum Sztuki Katalonii. Wokół niego wieczorami toczy się ożywiona działalność muzyków i ulicznych artystów, także Cyganie rozkładają swoje wyroby na ubraniach. Kupiłem tam magnesy, wachlarze, kijek do selfie dla chłopca, słomkowe kapelusze.Na dole są stragany z jedzeniem. Tam kupiliśmy pikantne lokalne kiełbaski i kieliszki słodkiego czerwonego wina. Wokół Monzvik ogrody i zacienione i romantyczne bulwary. Tam siedzieliśmy i jedliśmy w ciszy i spokoju. 

Kontynuowaliśmy więc w górę, idąc ulicami, aż dotarliśmy do stacji kolejki linowej. Kolejka linowa zjeżdża z góry Monzvik, przechodząc w linii prostej na plażę, tam wysiada się na stacji i można spacerować po plaży lub wrócić kolejką linową. co wybraliśmy. Ciesz się widokiem Barcelony z dołu i dowiedz się trochę o jej topografii. Lubię iść na wyżyny, kiedy przybywam do nowego miasta i rozglądać się. Pomaga mi to później znaleźć drogę. 

W drodze powrotnej minęliśmy ogromną uliczną imprezę. Prawdopodobnie z okazji zwycięstwa znanej drużyny piłkarskiej Barcelony: „Barca”. Odbywało się tam święto piwa. Tłumy zadowolonych biesiadników piły piwo i tańczyły do ​​muzyki. Oczywiście, że dołączyliśmy… przez całe dnie spędzone w Barcelonie odkryliśmy, że taki jest właśnie „klimat” miasta: radość, młodość, muzyka, alkohol, słońce i miłość. Wszędzie widzieliśmy pary całujące się, trzymające się za ręce, cieszące się życiem. Należy również zauważyć, że mecz piłki nożnej z Madrytem ma specjalną opłatę dla Barcelony. To, co peryferyjne, wiejskie, proste kontra miejskie, wyrafinowane, aroganckie. Katalończycy mają swój własny język i kulturę. Nie „umierają” za hiszpańską okupację. Wszędzie, na balkonach, na drogach, w sklepach można zobaczyć żółtą wstęgę symbolizującą protest i żądanie niepodległości politycznej i ekonomicznej. Dane ekonomiczne Hiszpanii wskazują, że Katalończycy zarabiają na życie, a Hiszpanie czerpią zyski. Nic dziwnego, że Katalonia chce zejść z grzbietu ekonomicznego pasożyta zwanego Hiszpanią. To były dwie minuty za kulisami futbolu i katalońskiej polityki. 

Dzień drugi: Las Ramblas, targ La Boqueria i pokaz magicznych fontann

Na szerokim bulwarze, który charakteryzuje Barcelonę, wszędzie rozsiane są stacje metra i przystanki autobusowe. Transport jest łatwy w nawigacji i bez długiego oczekiwania. Katalończycy są bardzo przyjaźni i lubią tłumaczyć turystom, gdzie wszystko jest dużymi gestami dłoni i dodadzą uścisk dłoni do deseru. Pojechaliśmy metrem do Plaza de Cataluña [zielona linia, 3], centralnego placu w Barcelonie. Stary plac słynie z fontann i posągów, a tam, gdzie są fontanny i posągi, są też stada gołębi. Stamtąd poszliśmy na Sedre E „Las Ramblas” Las Ramblas , najbardziej tętniącej życiem ulicy w Barcelonie. Przy jednym z wejść weszliśmyTarg „La Boqueria”. Mercat de la Boqueria Różnorodne stoiska gastronomiczne i restauracje. Po kupieniu mini kiełbasek i win, zasiedliśmy w restauracji i zjedliśmy niesamowicie soczysty i pyszny stek, podany z zieloną papryką i szklanką pysznej i pięknej sangrii. „Sanger” po hiszpańsku to krew. Sangria to krwistoczerwone wino z orzeźwiającymi plasterkami pomarańczy, które nadają winu lekki owocowy smak. 

Po wycieczce do „La Boqueria” udaliśmy się dalej wzdłuż Sedre Homa Haadman, gdzie znajdują się uliczni artyści przebrani za rzeźby, z którymi można sobie zrobić zdjęcie. A obok kolumny zwieńczonej posągiem Kolumba, hiszpańskiego żeglarza z okresu średniowiecza, Monument a Colom znaleźliśmy zejście na plażę i tętniący życiem targ staroci. Niesamowita wersja pchlego targu z niewątpliwie oryginalnymi przedmiotami. Monety, broń, kapelusze, książki, fajki, antyczne przybory kuchenne, listy, gazety, co nie? ze wszystkich epok i ze wszystkich stron świata. Raj dla kolekcjonerów. Niedaleko znajduje się Akwarium w Barcelonie. My jednak ruszyliśmy w stronę morza i wybraliśmy się na dwugodzinny rejs po plażach Barcelony. Potem zeszliśmy do ogromnego centrum handlowego, które znajduje się na plaży i znaleźliśmy proste sklepy sieciowe obok sklepów luksusowych marek. Na deser wypiliśmy filiżankę roztopionej gorącej czekolady, w której maczaliśmy gorące chorizo. Obok centrum handlowego afrykańscy sprzedawcy uliczni sprzedają podrabiane marki po śmiesznych cenach. Gdy tylko w ciągu jednej dziesiątej sekundy zobaczą policjanta przechodzącego przez plac, składają płachtę ze swoim towarem i parują na wszystkie strony. Handel uliczny jest w Barcelonie zabroniony, a policja jest niecierpliwa i nie czeka na ukaranie przestępców przez sędziego. Ale boginię wyciągają... Z plaży wróciliśmy metrem. 

Wieczorem poszliśmy pieszo do magicznych fontann. Font magica de Montjuïc Pokaz magicznej fontanny odbywa się w określone dni i o określonych porach. Siedzieliśmy wśród setek ludzi z całego świata, a show było niesamowite i hipnotyzujące. Woda umiejętnie tańczy w rytm muzyki z różnych stylów: wiruje w łagodnym walcu, wzbija się w górę do piosenki Freddiego Mercury’ego „Barcelona” i unosi się w rytm muzyki klasycznej. Są źli i spokojni, zamyśleni i zakochani. Wszystko zależy od odtwarzanej muzyki. To były dwie piękne i całkowicie hipnotyzujące godziny. Jedno z doświadczeń, których nie można przegapić w Barcelonie.

Dzień trzeci: Aventura Park w miejscowości Siallo

Wstaliśmy i poszliśmy kawałek do głównego dworca kolejowego. Złapaliśmy pociąg do miasta Siallo, przejeżdżając przez Barcelonę i jej bardziej odległe dzielnice pociągiem, który jechał wzdłuż wybrzeża. Sama podróż jest ciekawym przeżyciem. Wysiedliśmy na stacji i poszliśmy kilka minut do Ekstremalny park. Port Aventura. Kolejka była dość długa, ale po co są Izraelczycy? Tuż przy kasie usłyszeliśmy hebrajski. Izraelska rodzina kibicowała nam iz radością kupiła dla nas bilety wstępu. w cenie pięćdziesięciu euro. W tym kompleks „Ferrari”. Usiądź w „bulletowym" pociągu, który rozpędza się od zera do 180 km/h w ciągu sekundy! Syn był pełen podekscytowania i radości. Jego oczy błyszczały. Superszybki pociąg przeleciał nad nami, a przeraźliwe krzyki przeszywały powietrze. Z każdym krzyk, jego uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej, a moje kolana się zatrzęsły. Nie popełnij błędu, boję się. Mój wzrost, nie miałem najmniejszego zamiaru wspinać się na żadne urządzenie z własnej inicjatywy. Jeśli o mnie chodzi, on idzie lecieć i już nigdy się nie zobaczymy. Ale śmiał się radośnie nawet wtedy, gdy się na nią wspinał, a kiedy został sfotografowany na wysokości, tuż przed zejściem, tam też widać, jak się radośnie uśmiecha. Nie ma co powiedzmy - facet ma żelazne nerwy. Następnie weszliśmy do Aventura Park, który jest wielkości małego miasta w Izraelu, powiedzmy: Kol Yeruham. Kompleks podzielony jest na pięć obszarów. Każdemu obszarowi przypisano kraj, w którym świat. Powiedzmy Chiny. Istnieją różne obiekty i gry zaprojektowane w chińskim stylu. Są chińskie restauracje. Gra chińska muzyka. Sklep z pamiątkami w kształcie pagody z drewnianymi i metalowymi Buddami różnych rozmiarów i kadzideł w różnych pozycjach. Dzwonki wietrzne. Ubrania z obrazami anime. Obrazy w stylu chińskim. Masz rację. Kupiliśmy dużego drewnianego Buddę i skarpetki z obrazami pand. W każdym takim kompleksie wiejskim jest szczególnie przerażający pociąg i kilka zwykłych. Dość powiedzieć, że sklep z pamiątkami ma koszulki z nadrukami, np.: „Wsiadłem do pociągu śmierci Dragon Khan i pozostałem przy życiu”. Abyś zrozumiał skalę szalonych pociągów. Smok w kompleksie chińskim leci z prędkością 105 km/h. Osiem pętli i szalony zjazd w dwie i pół minuty. Miłej zabawy. Na samą myśl chce mi się usiąść... W kompleksie polinezyjskim znajdzie pociąg, który wpadnie do wody, a pasażerowie kupią cienką kurtkę wodną i i tak zmokną. W zestawie z zestawem ubrań na zmianę. Dzieciom bardzo się to podoba. 

A nie da się tego zrobić bez polecenia pociągu, który rozpędza się z ogromną prędkością i wywiera ogromne przeciążenia. Wściekły Baco w kompleksie śródziemnomorskim. Jest też ogromny obszar golfa. Dla tych, którzy mają jeszcze siłę, by wymachiwać kijem. 

W pewnym momencie usiadłem w kawiarni-restauracji i pozwoliłem nastolatkowi biegać po całym kompleksie i wsiadać do dowolnego pociągu, jaki chciał. Po około pięciu godzinach wrócił, żywy i wygłodniały, i rzucił się na kanapkę, którą sobie zamówiłem. Uradowany i uradowany. To był dobry dzień. Były też występy uliczne: tancerze na żywo na każdym rogu. 75 pokazów dziennie! A ponieważ było to przed Halloween, podobały nam się też dekoracje w postaci czarownic, dyni, pająków i ogólnie elementu strachu. 

Wróciliśmy pociągiem i nie ma wątpliwości, że w jego oczach była to doskonała impreza Bar Micwa.

Aventura Park Kompleks Polinezyjski
Aventura Park Kompleks Polinezyjski

Środa Dolina Nurii w Pirenejach i kompleks outletowy La Roca

Z wyprzedzeniem zarezerwowałem zorganizowaną wycieczkę w góry Pirineus i dolinę Val De Nuria. Autobus odjechał z placu, na który dotarliśmy metrem. Kupiliśmy napoje i lokalne przekąski, takie jak okrągłe Doritos. Pasażerami byli Izraelczycy, a przewodnik mówił po hebrajsku i był byłym Izraelczykiem. Od kilku lat mieszka w Barcelonie i tworzy muzykę świata z lokalnym zespołem. Jechaliśmy przez piękne krajobrazy, przekraczając rzeki i strumienie. Przejście przez tunele wycięte w górach Wspinaczka w zalesionych górach Jesienią drzewa zmieniły kolory. Przez mile widzieliśmy jesienne kolory wszelkiego rodzaju. Widok, który zachwyca swoim pięknem. Dotarliśmy do wioski ze stacją kolejową, która wyglądała jak z lat XNUMX-tych. Wsiedliśmy do pociągu zwanego kolejką łańcuchową Cremarela, ponieważ strome podejście w Pireneje wymaga specjalnej techniki uzębienia na torach. I dotarliśmy do doliny ze starożytnym i czynnym klasztorem. Oczywiście restauracja i sklep z pamiątkami. Powietrze jest czyste, zimne i ubogie w tlen. Przed klasztorem piękne i błękitne jezioro.Prawie każdy Izraelczyk zrobił sobie zdjęcie na ławce, która wręcz zaprasza do zdjęcia. Niedaleko znajduje się starożytna katedra poświęcona miejscowemu świętemu, miłemu facetowi o imieniu Gilles, który w średniowieczu zapładniał niepłodne kobiety. NIE. Nie to, co myślisz. Po prostu mąż dzwonił, a żona nakryła głowę garnkiem. I cud i cud! Ta ceremonia przeszła przez kobiety. Po namyśle, być może tak myślałeś na początku. W katedrze obrazy Jezusa i Jego Świętej Dziewicy Matki. I magazyn pełen notatek. Okazuje się, że zakorzenił się zwyczaj pisania listów z prośbą i życzeniami do Gillesa i wrzucania ich do magazynu. Procedura, która nie zawstydza nowoczesności w zbiurokratyzowanych krajach. I podejrzewam, że całkiem sporo naszych próśb, na przykład do Wydziału Skarg Publicznych, kończy swój żywot w tym magazynie. 

Warto dodać, że zimą na miejscu działa prężnie działający ośrodek narciarski. 

Krótki spacer po zboczu góry prowadzi do punktu obserwacyjnego, z którego widać dolinę u naszych stóp z chmurami pod nami. Wyjątkowe i spektakularne przeżycie. 

 Tą samą drogą wróciliśmy do autobusu. A my pojechaliśmy do La Roca La Roca Village, kompleksu outletów luksusowych sklepów i marek, położonego przy drodze do Barcelony. Ponad sto sklepów i dziesiątki procent rabatów. Przeszliśmy przez Gucci i Pradę, a także Nike i Adidas i nie tylko. Słodkie Japonki wyszły z mnóstwem torebek i śmiały się radośnie. Zdenerwowane Izraelki targowały się głośno ze sprzedawcami i wychodziły z jedną torbą i uśmiechem zwycięstwa. Kupiliśmy ocieplane bluzy jako prezenty dla rodziny. I zasiedliśmy do szybkiego sushi. 

Czwartek i ostatni: La Sagrada Familia

 Po śniadaniu serwowane w udekorowanej i urozmaiconej jadalni. Wybrałam świeże owoce i twardy ser w towarzystwie dwóch filiżanek kawy na bazie mleka sojowego. Nastolatek załadował swój talerz jajkami i kiełbaskami oraz chorizo ​​​​roztopioną czekoladą. Do metra wpadliśmy z sercem pełnym żalu po pożegnaniu jednego z najbardziej urokliwych miast na świecie. Poszliśmy zobaczyć Sagrada Família La Sagrada Família – kościół Świętej Rodziny, autorstwa słynnego architekta Gaudiego. Ten, którego budowa nie została ukończona do dziś. Budowa ma zakończyć się w 2026 roku. Jest to jedna z najbardziej znanych budowli architektonicznych na świecie. Jedna z charakterystycznych cech Barcelony. Dla mnie to wygląda jak pałace, które kiedyś rozsypywałem w piasku na brzegu morza. Ale od środka. Matko Boska. Co za majestat. Inne doświadczenie świata. Kościół został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Nie przegap tej wizyty. Stamtąd przeszliśmy na Plac Kataloński. Syn był zachwycony dziesiątkami gołębi, które są atrakcją placu. A stamtąd pojechaliśmy autobusem i przewodnikiem do hotelu, żeby się spakować, grzecznie powiedzieć: „Gracias” i lecieć z powrotem do domu. 

„Barcelona Barcelona” Joe Amar śpiewa głosem pełnym tęsknoty. I całkowicie rozumiemy, dlaczego.

 Autor: Ofir Malki

Chcesz wrócić do czegoś konkretnego?

Doświadczenie za granicą zaczyna się tutaj

błąd: Zawartość jest chroniona !!